piątek, 3 kwietnia 2009

Akcja "N"

Ulotka "Akcji N" z Łodzi



Jedną z najbardziej atrakcyjnych dla czytlenika akcji była przeprowadzana na ziemiach okupowanych i Generalnej Guberni. Długo w ramach anegdot opowiadałam pomysły polskich konspirantów znajomym, gdyż tu skuteczność przeplata się z niesamowitą inwencją.


Akcja ta miała na celu dezorientację, presję moralną i podkopanie morale Niemców. W związku z tym redagowano i rozpowszechniano różne wydawnictwa, skierowane do cywilnych obywateli III Rzeszy, żołnierzy niemieckich, volksdeutschów, funkcjonariuszy administracji okupacyjnej.
Nacisk kładziono na pozorowanie działalności i podszywanie się pod nieistniejące niemieckie grupy oporu. W tym celu wydzielona komórka analityczna (Sekcja II Samodzielnego Podwydziału N), kierowana przez dr. Michała Mendysa, zajmowała się badaniami nad nazizmem, jego kontekstem społeczno-politycznym, zmianami strukturalnymi, obsadą personalną i bieżącymi kierunkami działalności.
Prowadzono studia nad używanym przez partię nazistowską sposobem komunikacji ze społeczeństwem, jego partyjnym
żargonem i pojęciami językowymi. Badano przedwojenną działalność niemieckich organizacji opozycyjnych, ich postawy i programy polityczne, konflikty i stronnictwa w armii niemieckiej. W efekcie "stworzono" kilkanaście fikcyjnych organizacji niemieckich, m. in.:
Der Deutsche Demokratenbund (pol. Niemiecki Związek Demokratyczny) - organizacja krytykowała sprzymierzeńców III Rzeszy, związanych sojuszem tzw. państw Osi (którego głównymi sygnatariuszami były Niemcy, Włochy i Japonia), jej celem było wzbudzenie nieufności do sojuszników i osłabienie wzajemnych relacji. Przekonywała, iż przymierze z Włochami zakończy się dla Niemiec katastrofą. Ostrzegała przed wzrostem potęgi Japonii - w wyniku nieodpowiedzianej polityki Führera, który lekkomyślnie obiecał jej wpływy w Azji i Polinezji, bez gwarancji iż Japonia wypowie wojnę ZSRR.
Jeden z plakatów satyrycznych Akcji N - "
Gott mit uns" (pol. Bóg z nami) inskrypcja umieszczona na pasie żołnierzy Wehrmachtu, z lewej strony A. Hitler, z prawej H. Himmler
Oprócz wydawania czasopism i ulotek , Akcja N przybierała inne formy, były to między innymi akcje wysyłania ulotek, fałszywych zarządzeń czy zawiadomień urzędowych do konkretnych Niemców, których dane gromadzono w osobnych katotekach. W lutym 1943 wysłano do Niemców mieszkających w Warszawie, fałszywe zawiadomienie ustanawiające dla nich godzinę policyjną - z ostrzeżeniem iż jego lekceważenie może spowodować uszkodzenie ciała lub śmierć. W marcu 1943 w kolejnym zawiadomieniu, poinformowano Niemców o przydziale w określonych dniach masek przeciwgazowych - wobec ich niewystarczającej ilości spowodowało to chaos i panikę wśród adresatów komunikatu.
30 kwietnia 1942 do 209 zakładów pracy pod zarządem niemieckim, wysłano fałszywe zarządzenie nakazujące udzielenie wszystkim robotnikom dnia wolnego na 1 maja, w związku z dniem NSDAP - z jednoczesnym obowiązkiem wypłaty pełnego wynagrodzenia przez pracodawcę. W lutym 1944 rozplakatowano fikcyjne zarządzenie o określeniu kolejności ewakuacji wszystkich Niemców z terenu Generalnego Gubernatorstwa - podpisane przez Wyższego Dowódcę SS i Policji gen. Wilhelma Koppego - co wywołało kolejną falę paniki. Według zarządzenia, w pierwszej kolejności ewakuować miano Gestapo, następnie SS, SA, urzędników administracji niemieckiej, reichsdeutschów (Niemców z terenu Rzeszy) oraz volksdeutschów.
Podobne akcje dezinformacyjne powtarzano cyklicznie, prowadząc jednocześnie akcje propagandy ulicznej - od września 1943 na murach masowo wypisywano słowo "October" (pol. październik), wywołując wśród Niemców
psychozę strachu przed nadciągającym październikiem, wywołującym skojarzenia z tragicznym dla sił niemieckich walczących podczas pierwszej wojny światowej październikiem 1918 r. W ramach osobnej akcji "tse-tse" - nękano Niemców telefonami z pogróżkami, listami, fałszywymi ogłoszeniami czy zalepianiem gipsem dziurek od kluczy w ich mieszkaniach, co uniemożliwiało do nich szybki dostęp. Działaniami akcji "tse-tse" zajmowali się harcerze Szarych Szeregów (ok. 19 chorągwi), a każdy Niemiec w ramach tych działań miał otrzymać dwa "ukłucia" (wybierano dwa dowolne antyniemieckie działania). Połączone to było z akcją małego sabotażu (np. malowanie kotwicy - znaku Polski Walczącej), również prowadzoną przez Szare Szeregi.

Alegoria Hitlera

Polskie Termopile

Poległy żołnierz



Dlaczego "polskie Termopile"? Wiele było bitew i potyczek w polskiej historii, które mogłyby zasłużyć na to określenie, ale przylgnęło ono jedynie do tych wydarzeń - do obrony bunkrów nad Narwią w rejonie wsi Wizna, w dniach 9-10 września 1939 roku. Stało się tak z kilku powodów. Po pierwsze pod Wizną postawa dowódcy obrony tego odcinka była bezprecedensowa. Pod drugie, podobnie jak pod prawdziwymi Termopilami, szalona była dysproporcja sił pomiędzy walczącymi stronami. Po trzecie w końcu obojętność tych, którzy mogli przyjść walczącym na pomoc była prawie tak samo bolesna jak zdrada Greka, który przeprowadził Persów na tyły zastępów Leonidasa. Przyjrzyjmy się tym trzem podobieństwom.




Obrona Wizny to karta z historii Polski mało znana, doceniana przez nielicznych. Można się temu dziwić i tak też robi wielu. Brak ogólnej świadomości o tym wydarzeniu zastanawia tym bardziej, kiedy weźmiemy pod uwagę niezwykłe męstwo, bohaterstwo i duch walki, jakimi wykazali się polscy dowódcy i żołnierze. Długotrwałe działania pozwoliły odpierać ataki nieprzyjaciela przez siedem dni. Dwie doby ataków sił pancernych przeciwnika nie przynosiły zamierzonego przez wroga efektu. Układ sił 40:1 na niekorzyść Polaków wydawać by się mógł z góry przesądzony. Nawet dzisiaj skuteczna obrona przez tyle dni wydaje się niemożliwa. Jednak nie dla wszystkich...
Niemcy pochodzili do włazów zamykających wejścia schronów tylko wtedy, gdy ich czołgi ostrzeliwały obrońców. Założenie ładunku wybuchowego na stalowych drzwiach niczego nie rozwiązywało. Po eksplozji były one natychmiast blokowane i obronę kontynuowano. Saperzy z ładunkami wybuchowymi musieli podczołgiwać się pod otwór strzelniczy i wrzucać tam ładunek. Kiedy Niemcy zbliżali się do tej placówki, Raginis był już ciężko ranny. Rozkazał swoim żołnierzom opuścić bunkier, a kiedy pozostał sam, rozerwał się granatem ręcznym. 10 września, kiedy XIX Korpus Pancerny ruszył do ataku na Grupę Operacyjną "Narew" dowodzoną przed generała Młot-Fijałkowskiego, która biernie oczekiwała na rozkazy marszałka Śmigłego-Rydza, z pobliskiej twierdzy Ossowiec wysłano posiłki mające pomóc obrońcom odcinka Wizna. Po stwierdzeniu, że obrona Narwi na tym odcinku została złamana, oddziały polskie wróciły do Ossowca.
Wizna i bohaterstwo kapitana Władysława Raginisa to fakt, z którego każdy Polak powinien być dumny. Jednak by być dumnym, trzeba mieć świadomość wyjątkowości tego miejsca i tych czasów.... Obrona Wizny jest równie ważna, jak bohaterska obrona Westerplatte. Należy jej się równie świadoma pamięć. Żołnierze zasługują także na cześć. Cześć osobom poległym, którzy walczyli, by zapobiec morderczym planom wroga i by pokrzyżować operacyjne jego zamiary.